Są takie miejsca, w których przejmujące piękno łączy się z równie przejmującym smutkiem. I właśnie o jednym z takich miejsc, o jeziorze Lovatnet, opowiem Wam w dzisiejszym wpisie.
Lovatnet – turkusowe jezioro wśród wysokich gór i lodowców
Lovatnet to jezioro leżące w regionie Sogn og Fjordane, w zachodniej części Norwegii, na Vestlandet. Znajduje się w pobliżu dwóch niewielkich miejscowości – Loen i Stryn, niedaleko drogi nr Rv 60 . Jezioro ma powierzchnię 10,4 km2 i długość 11 km. W najgłębszym miejscu dno jeziora sięga 138 m.
To, co decyduje wyjątkowości jeziora Lovatnet, to przepiękne położenie, wśród wysokich gór i lodowców. Zieleń z otaczających Lovatnet gór i spływająca do niego woda z lodowca, nadają jezioru przepiękny, turkusowo-szmaragdowy kolor, który zmienia się w zależności od pory roku oraz panującej akurat pogody.
Wzdłuż Lovatnet prowadzi wąska, dość stroma droga. Chcąc minąć się z jadącym w przeciwnym kierunku autem należy zjechać do jednej z wielu zatoczek, które ułatwiają poruszanie się po tej pięknej okolicy. Przez całą drogę warto być uważnym i ostrożnym, bo trasa wiedzie wśród gór i przy ogromnych skałach, z których mogą spadać kamienie.
Jadąc wzdłuż Lovatnet można podziwiać wspaniałe widoki i trudno wyjść z zachwytu nad tym miejscem. Po drodze nie ma niemal żadnych zabudowań, wyjątek stanowią znajdujące się tu ośrodki wypoczynkowe. A na samym końcu drogi, po przejechaniu płatnego odcinka, dojeżdżamy do kawiarni Kjenndalstova. W tym miejscu można zakończyć wycieczkę i po wypiciu kubka kawy wrócić do Loen. Ale można pojechać też nieco dalej, aż do lodowca Kjenndalsbreen.
Lovatnet – piękno i cisza naznaczone wielką tragedią
Lovatnet to jezioro o długiej i tragicznej historii. Nie wiem, czy to właśnie z tego powodu panuje tu tak przejmująca cisza, którą przerywa tylko szum spływającej ze skład wody i odgłos przejeżdżających drogą aut, ale myślę, że tak właśnie jest.
Tragiczne wydarzenia nad Lovatnet, o których chcę Wam opowiedzieć, miały miejsce w 1905 i 1936 roku.
W niedzielę, 5 stycznia 1905 roku, z góry Ramnefjellet (1493 m n.p.m.) odpadł i wpadł do Lovatnet ogromny, wysoki na 100 metrów i ważący ok. 125 tys. ton granitowy blok skalny. Fala, którą wytworzył miała wysokość ponad 40 metrów i zmyła z powierzchni ziemi dwie znajdujące się tu wioski, Nesdal i Bodal. W ciągu kilku sekund zginęło 61 mieszkańców tych wiosek, z których odnaleziono i pochowano tylko 9 osób. Pozostałe ofiary spoczęły na dnie jeziora.
Po tej okropnej tragedii wioski powoli się odbudowały, a Lovatnet zaczęło przyciągać turystów, chcących odwiedzić miejsce ogromnego osuwiska. Niestety, w niedzielę 13 września 1936 roku historia się powtórzyła. Świtem, o 5 rano, z Ramnefjellet oderwała się potężna, mierząca ok. 1 mln m3 skała, która wywołała potężną falę tsunami, niszczącą wszystko, co napotkała na swojej drodze. Zginęły 74 osoby.
Po wydarzeniach z 1936 roku wiosek nikt już nie chciał odbudowywać i nikt w tej okolicy nie zamieszkał.
Wydarzenia, o których opowiadam noszą nazwę Loenulykkene. W niektórych miejscach spotkałam się też z określeniem Lodalsulykkene.
Miejsce pamięci ofiar tsunami
Będąc nad Lovatnet bez problemu traficie w miejsce tej wielkiej katastrofy. Przy samej drodze znajduje się miejsce pamięci, gdzie na skalnym głazie umieszczono nazwiska wszystkich 135 ofiar osuwisk. Zostawiając auto na niewielkim parkingu można zejść specjalnie wyznaczoną ścieżką w miejsce, gdzie znajduje się wrak zatopionego podczas tsunami statku Lodølen. W miejscu tragedii stoi dziś ogromny krzyż.
Mimo tragicznej przeszłości, Lovatnet jest miejscem, które przyciąga coraz więcej turystów. Część z nich przyjeżdża tu tylko po to, by złożyć hołd ofiarom tsunami. Inni szukają tu ciszy i spokoju, o które w tym idyllicznym miejscu nie trudno. A jeszcze inni objeżdżają Lovatnet po to, by dotrzeć do lodowca Kjenndalsbreen.
My odwiedziliśmy Lovatnet w tym roku już dwa razy. Po raz pierwszy byliśmy tam w drodze powrotnej z Geiranger.
Na początku czerwca, czyli wczesną wiosną, jezioro i okolica prezentowały się tak:
Nasz drugi raz nad Lovatnet miał miejsce w słoneczny, sierpniowy dzień.
Jezioro miało wtedy już zupełnie inny kolor niż w czerwcu i było jeszcze bardziej zachwycające:
Lodowiec Kjenndalsbreen
Dwukrotnie odwiedziliśmy też kawiarnię Kjenndalstova i podjechaliśmy pod lodowiec Kjenndalsbreen. Jeśli chodzi o opłatę za dojazd do lodowca, to wynosi ona 50 NOK i można zapłacić gotówką lub Vippsem. Niestety nie zawsze jest tam zasięg, więc z płatnością przez internet może być problem.
Kawiarnia Kjenndalstova jest czynna od maja do września. Poza daniami obiadowymi można zjeść tu pyszne ciasto, lody lub gofra. Na miejscu jest toaleta, a w kawiarni dostępne jest bezpłatne WIFI.
Lodowiec Kjenndalsbreen, nad który również polecam się wybrać jest odnogą lodowca Jostedalsbreen. Z parkingu prowadzi tu łatwo dostępna ścieżka. Na miejscu jest mała ławeczka, na której można przysiąść i pozachwycać tym cudem natury, którego z roku na rok jest niestety coraz mniej.
Ciekawe miejsca w okolicy Loen
Jeśli chodzi o najbliższą okolicę jeziora Lovatnet, to na pewno warto wybrać się na przejażdżkę kolejką gondolową Loen Skylift. Kolejka została uruchomiona w 2017 roku i wjeżdża na wysokość 1011 m.n.p.m., na szczyt Hoven. Roztacza się stąd piękny widok na Olden i Oldendalen. Bardziej odważnym polecam wybrać się na Loen Via Ferrata i przejść mostem linowym zawieszonym nad Nordfjorden. A szukającym idyllicznych miejsc i pięknych kadrów rodem z Instagrama odwiedzić znajdującą się w sąsiedztwie miejscowości Stryn, osadę Rakksetra. Z Loen całkiem blisko już też do Geiranger, uroczego miasteczka nad przepięknym fiordem, o którym pisałam w tym wpisie na blogu: Geiranger i Geirangerfjord – przepis na udany weekend nad fiordami.
Okolica jeziora Lovatnet zachwyciła mnie tak bardzo, że z pewnością jeszcze tam wrócę. A jak Wam się podoba to turkusowe jezioro? I czy słyszeliście wcześniej historię tragicznych wydarzeń, które miały miejsce nad Lovatnet? Dajcie znać!
4 komentarze
pieknie napisane. Dziekuje
Cała przyjemność po mojej stronie 🙂
Nie znałam historii jeziora. Wczoraj wróciłam z Lovatne i żałuję, że nie odwiedziłam tych miejsc pamięci. Może następnym razem. Dziękuję
Bardzo ciekawie opisane… Nie byłam tam jeszcze, ale mam nadzieję, że uda się kiedyś… Dzięki za interesującą opowieść ?