Geiranger to małe miasteczko położone nad przepięknym fiordem o tej samej nazwie. Co roku odwiedza je ok. 700 tys. turystów z całego świata. My wybraliśmy się tam po raz pierwszy dopiero w zeszły weekend i w dzisiejszym wpisie opowiem Wam, czy rzeczywiście warto odwiedzić Geiranger, co można tu robić i czy Geirangerfjord, jak wiele innych norweskich fiordów, też jadł mi z ręki. Zapraszam na krótką fotorelację i po kilka praktycznych informacji podróżniczych.
Geiranger to miasteczko (a raczej wieś) położone w zachodniej Norwegii, w rejonie Møre og Romsdal. Na stałe mieszka tu ok. 250 osób, ale rocznie Geiranger odwiedza ponad 700 tys. turystów z całego świata. Część z nich wpływa do miasteczka na ogromnych statkach i promach wycieczkowych, których tylko w sezonie letnim przybija do portu w Geiranger ok. 180. Ogromna ilość turystów sprawia, że maleńkie Geiragner, na co dzień senne, ciche i spokojne, staje się miejscem tłocznym, gwarym i hałaśliwym. Ja miałam jednak to szczęście, że wybraliśmy się do Geiranger w okresie pandemii, gdy norweskie granice nadal są zamknięte dla zagranicznych turystów. Dzięki temu mogłam poznać tę cichą, sielską i spokojną stronę Geiranger, spacerować pustymi uliczkami i odkrywać atrakcje Geiranger bez obaw, że porwie mnie tłum.
Geiranger – jak dojechać?
Dojazd do Geiranger zajął nam ok. 8 godzin. To długo, biorąc pod uwagę to, że do przejechania mieliśmy „tylko” 440 km. Musicie jednak wiedzieć, że po Norwegii jeździ się wolno, często wąskimi i stromymi drogami, z licznymi przeprawami promowymi i przejazdami przez tunele. Nasza droga wydłużyła się dodatkowo o ponad godzinę, bo główna droga dojazdowa z Bergen (droga 63) przed samym Geiranger była jeszcze zamknięta z powodu dużej ilości zalegającego tam śniegu. Chociaż trudno to sobie wyobrazić, warto wiedzieć, że w Norwegii właśnie na przełomie maja i czerwca wiele dróg jest wciąż nieprzejezdnych i to właśnie teraz zaczyna się ich odśnieżanie i otwieranie. Dlatego właśnie Norwegię najlepiej zwiedzać latem 🙂 A wracając do naszej podróży. W związku z zamkniętym odcinkiem drogi i brakiem promów samochodowych z Hellesylt (miasteczko leżące po drugiej stronie Geirangerfjorden), musieliśmy zrobić kółko i wziąć dwa dodatkowe promy – pierwszy z miejscowości Stranda i drugi z Linge. Łącznie więc płynęliśmy trzema promami, z czego najdłuższy rejs trwał 30 minut.
Wybierając się do Geiranger z Oslo dojazd powinien zająć ok. 6 godzin.
Droga sama w sobie jest niezwykle przyjemna, a miejscami wręcz zachwycająca. Piękne widoki, których w tych okolicach nie brakuje, sprawiają, że nawet 8 godzin spędzonych w aucie, mija szybko i przyjemnie.
Geirangerfjord – król norweskich fiordów
A jak już dojedziemy na miejsce, czeka nas spotkanie z królem norweskich fiordów. Gejrangerfjord, bo to o nim mowa, podobnie jak Naeroyfjord, jest wpisany na listę światowego dziedzictwa Unesco. Tym, co wyróżnia ten fiord jest kształt litery S oraz to, że jest otoczony z każdej strony stromymi, wysokimi górami, z których spływają niezliczone ilości mniejszych i większych wodospadów. Te najbardziej znane, które można zobaczyć podczas rejsu po fiordzie, to wodospad Siedmiu Sióstr (De Syv Søstre), wodospad Zalotnik (Fairen) i wodospad Ślubny Welon (Brudesløret).
Geirangerfjord można podziwiać z kilku punktów widokowych. Najwyżej położony jest punkt widokowy na górze Dalsnibba (ok. 1500 m n.p.m.), do którego można dojechać autem. Niestety ten punkt jest nadal niedostępny ze względu na śnieg. Mi najbardziej podobał się punkt widokowy Ørnesvingen na szczycie Drogi Orłów (Ørnesvegen), którą wjeżdżaliśmy do Geiranger (super droga składająca się z 11 serpentyn, które z dołu wyglądają jak drabina) i punkt widokowy Ljøen.
Byliśmy też na Flydalsjuvet, którego główną atrakcją jest drewniany tron Fjordsetet, który odsłaniała Królowa Sonja. Z tego miejsca nie mam jednak zdjęć, bo trafiliśmy tu na zachód słońca i mój telefon niestety nie podołał robieniu zdjęć pod słońce 😉
W każdym z tych miejsc można podziwiać zapierający dech w piersiach widok na Geirangerfjord i oczywiście zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.
Rejs statkiem lub łódką – obowiązkowy punkt pobytu w Geiranger
Rejs po Geirangerfjord jest obowiązkowym punktem pobytu w Geiranger. W okresie letnim prom wycieczkowy między Geiranger, a znajdującym się po drugiej stronie fiordu Hellesylt, kursuje kilka razy dziennie. Rejs trwa 2,5 godziny (w dwie strony). Bilety można zamówić on-line lub w punkcie informacji turystycznej znajdującej się przy porcie. Za osobę dorosłą musimy zapłacić 425 NOK.
W ten weekend, kiedy my odwiedziliśmy Geiranger, promy kursowały po raz pierwszy w tym sezonie. Ze względu na ograniczenia związane z pandemią COVID-19 na prom mogło wejść tylko 50 osób. My się nie załapaliśmy, ale nie żałuję, bo dzięki temu przeżyliśmy ekscytującą przygodę, jaką był rejs wypożyczoną w naszym ośrodku łódką! Żeby wypożyczyć taką łódkę nie trzeba mieć żadnego pozwolenia. Obowiązkowe są oczywiście kamizelki ratunkowe, którą miał na sobie nawet Teo. Za wypożyczenie łódki na godzinę zapłaciliśmy 650 NOK.
Co robić w Geiranger?
Samo Geiranger nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Jest tu kilka kawiarni (polecam Cafe Ole – mają tam pyszne ciasta i kawę), sklepików z pamiątkami i outletów odzieżowych.
Jedną z atrakcji w Geiranger jest sklepik z czekoladą, w którym można kupić też domowe lody i napić ciepłej kawy.
Fajnym miejscem w Geiranger jest też Norsk Fjordsenter, w którym można dowiedzieć się sporo ciekawostek o życiu nad fiordami. Znajduje się tu bardzo ładny plac zabaw dla dzieci, w całości wykonany z drewna, dzięki czemu pięknie stapia się z królującą tu zielenią.
Największą atrakcją w miasteczku jest natomiast wodospad Storefossen, wzdłuż którego można odbyć ekscytujący spacer. Do pokonania jest 327 schodków, przy których znajdują się platformy, na których można zrobić zdjęcie i poczuć na twarzy orzeźwiającą mgiełkę.
My wybraliśmy się na spacer wzdłuż Storefossen późnym popołudniem, gdy słońce było już dość nisko, dzięki czemu wodospad prezentował się naprawdę imponująco. Co ciekawe, podczas tego spaceru nie spotkaliśmy nikogo, jest więc to kolejny dowód na to, że zwiedzanie Geiranger w tym roku to naprawdę dobry pomysł.
Jeśli chodzi o ofertę noclegową, to w Geiranger jest kilka hoteli oraz campingów, na których można wynająć domek (hyttę), rozbić namiot lub zatrzymać się kamperem. Od razu ciekawostka – w Norwegii kamper to bobil, czyli tłumacząc dosłownie samochód do mieszkania.
Domek, który wynajęliśmy znajduje się w ośrodku Grande Hytteutleige og Camping, tuż przy Grande Fjord Hotel i drugim ośrodku campingowym – Geiranger Feriesenter. Ośrodek znajduje się przy wjeździe do Geiranger od strony Drogi Orłów. Nasz domek był w pełni wyposażony, bardzo ładnie urządzony i czyściutki. Oczywiście nie zabrakło widoku na fiord 🙂
Farmy, wodospady i piękne szlaki
Wracając do atrakcji Geiranger, bardzo polecam wycieczki po najbliższej okolicy. Na miejscu możemy wypożyczyć elektryczne auto lub rower, jest tu też mnóstwo szlaków pieszych. My wybraliśmy się w miejsce, które jest bardzo polecane rodzinom z dziećmi, czyli na farmę Westerås Gård. Dojechaliśmy tu autem, ale po drodze mijaliśmy wiele osób idących tu pieszo, główną drogą lub górskimi szlakami. Przez cały czas podziwialiśmy piękne widoki na fiord, który im wyżej byliśmy, tym piękniej się prezentował.
Westerås Gård to gospodarstwo agroturystyczne, w którym można wynająć pokój lub hyttę. Na miejscu znajduje się też mała restauracja.
Wejście na teren gospodarstwa jest bezpłatne. Ważne jest jednak, aby zamykać za sobą wszystkie bramki, bo już kilka kroków od parkingu czeka nas spotkanie z takimi miłymi zwierzątkami 🙂
Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo nagle, ni stąd ni z owąd, na naszej drodze pojawiają się…lamy! Co robią lamy nad fiordami? Serio nie wiem! Ale przyznam, że takich modelek przed obiektywem jeszcze nie miałam 🙂
Podobno można spotkać tu też owce, my jednak musieliśmy się z nimi minąć.
Z farmy można pójść dalej, na spacer jednym z wyznaczonych szlaków. Większość z nich jest oznaczona jako łatwa lub średnio-trudna i nie wymaga specjalnych umiejętności wspinaczkowych. Zdecydowanie trudniejsze i bardziej wymagające jest dostanie się na opuszczoną farmę Skageflå. Jest to podobno jedna z najbardziej widowiskowych tras w okolicy Geiranger. Być może przekonamy się o tym innym razem.
Wracając Westerås Gård warto zatrzymać się na chwilę przy wodospadzie Fosseråsa, do którego można też dojść wyznaczonym szlakiem. Wodospad spływa z wysokości 550 m n.p.m.
Weekend w Geiranger – podsumowanie
Geirangerfjord nie jest największym norweskim fiordem, ale to, jak pięknie jest położony decyduje o tym, że prezentuje się naprawdę imponująco. Samo Geiranger to bardzo mała miejscowość, na której zwiedzenie wystarczy jeden dzień. Warto jednak zostać tu na dłużej, bo okolica jest naprawdę piękna i jest to raj dla osób lubiących piesze, górskie wycieczki, ekstremalną jazdę rowerem lub pływanie kajakami. Ja osobiście chyba nigdy nie odważę się na rejs kajakiem po fiordzie, ale bardziej odważnym polecam 🙂 Geiranger jest też świetną bazą wypadową, bo stąd już „blisko” do Trollstigen (słynna Droga Trolli, podczas naszego pobytu jeszcze zamknięta) i do secesyjnego miasta Ålesund.
Nasz weekend w Geiranger był naprawdę udany, na co wpłynęła nie tylko piękna okolica, ale też cudowna, słoneczna pogoda! Wierzcie mi, że chociaż Norwegia jest piękna przez cały rok, to jednak właśnie o tej porze roku, gdy świeci słońce i wszystko jest tak soczyście zielone, prezentuje się najpiękniej.
Byliście kiedyś w Geiranger? A może macie Geiranger i Geirangerfjord na swojej podróżniczej liście marzeń?
5 komentarzy
Przepiękne widoki! ? Ach te podróże, można się rozmarzyć… Dziękuję za inspirację ☺️
Ach jak pięknie! Nigdy nie byłam w Norwegii, ale patrząc na te zdjęcia już zaczyna mi się marzyć. Nie zostaje nic innego jak dopisać ten kierunek na listę przyszłych podróży 🙂
Olga! Przepiękne miejsce! To są zdecydowanie nasze klimaty! Myślę, że jak nie Islandia, to byłaby właśnie Norwegia! Przyznam się szczerze, że jest to mój pierwszy raz na Twoim blogu i przepadłam! Piszesz o absolutnie wszystkich rzeczach, które naprawdę mnie interesują! Gratuluję, brawo! :)))
[…] Informacje praktyczne […]
[…] Podróże po Norwegii […]